Spis treści

Wiatr skończył się tak szybko jak przyszedł, wtedy, kiedy odszedł deszcz i przyszło słońce.
Na pół mili przed metą jachty stanęły w miejscu.

'Teraz obowiązuje absolutna dyscyplina na pokladzie' zarządził skipper Natusa.
'Najważniejszy jest balast, ciężcy na prawą burtę, leccy' popatrzył się na krytycznie na niektórych lżejszych załogantów Natusa 'Leccy też na prawą. Liczy się każdy gram.'

Załoga zaczęła się poruszać jak koty na pokładzie. Delikatnie, zwinnie, żeby równowagi nie naruszyć.
I zaprzestano rozmów, żeby można było usłyszeć wiatr.
Na pokładzie zapanowała skupiona i pełna oczekiwania cisza.

Ale wiatru nikt nie usłyszał, bo go po prostu nie było. Można więc było znowu rozmawiać.

Ale ważniejsze niż rozmowy było szukanie zmarszczonej wody.
Zmarszczoną wodę wkrótce znaleziono, niedaleko, przed metą, tam gdzie były inne jachty i nie było Natusa.

23 24
W szczególnie trudnych momentach
steruje się na cztery ręce
Szukanie zmarszczonej wody tam, gdzie jej nie ma

Te wszystkie inne jachty były oczywiście przed Natusem na mecie, a pierwsza przekroczyła linię mety Neda, bliźniacza młodsza siostra Natusa.
Neda, pływająca pod banderą firmy Hormann bardzo cieszyła się z zasłużonego zwycięstwa.

25 26
Neda, młodsza siostra Natusa Rycerze Horman

O prawidłową wymowę trudnej nazwy Hörmann toczyły się na regatowych pomostach ożywione dyskusje.
Niektórzy wymądrzali się, że Hörmann to nie Hermann i że również nie Hormann i że spór o takie śmieszne litery mógł być jednym z powodów nieporozumień polsko-krzyżackich, który definitywnie został rozwiązany pod Grunwaldem.
I że to, że śmieszne literki, pomimo wielkiego zwycięstwa jednak pozostały, jest symptomatyczne dla tego wielkiego zwycięstwa.
Ale w końcu zdrowy rozsądek zwyciężył i pozostało przy Hormann, bez żadnych niepotrzebnych śmieszności.

Załoga Hormanna niedługo cieszyła się z fizycznego zwycięstwa, wkrótce ogłoszono oficjalne wyniki Trzeciego Wyścigu.
Po przelicznikach okazało się, że Neda była dopiero piąta, i że Wyścig Trzeci wygrało Bolero z załogą Budexu, firmy, która buduje i remontuje domy.

Natus zajął zaś świetną siedemnastą pozycję.

Regatowe przeliczniki działają jak podatki: odbiera się punkty bogatym, a dodaje biednym.
Duże, wypasione jachty, takie jak Natus, czy Neda mają okropnie złe przeliczniki, bardziej się opłaca być biednym.

Żeby dotrzeć do Trogiru żeglowaliśmy potem przez Splitskie Vrata, zatłoczony szlak wodny, którym pływa wszystko, co chce dostać się do Splitu, albo z niego wydostać. Również i duże Jadrolinje, płynące na Brac, Hvar i na wiele innych wysepek.
Mimo, że teoretycznie mamy na żaglach pierwszeństwo staraliśmy się tych Jadrolinji za bardzo nie denerwować i uciekaliśmy ze szlaku wodnego tak szybko, jak tylko się dało.

27 28
Wchodzenie do Trogiru szykiem torowym
jest po prostu cool
Z trogirskiej baszty filmowało nasze jachty
samo szefostwo Muratora

W środowy wieczór Natus pozostał w porcie w Trogirze, przytulony z jednej strony do zwariowanego artystycznego Marinera, a z drugiej do siostry, Nedy.
Spoglądał czasami z zadrością na drugą stronę kanału, gdzie przycumowane do keji miejskiej stały następne, wypolerowane do suchej nitki Abramowicze.


'No i co z tego' pocieszał się 'że takie jesteście piękne i czyste. Stoicie tu tygodniami i czekacie, kiedy wasz pan rzuci na was okiem. A ja pływam, codziennie, i bawię się z falami.'

'Mam dobrą załogę' chwalił się 'Choć właściwie lubię pływać trochę szybciej.'

29 30
Znudzone Abramowicze pozują chętnie do zdjęć, jak białe niedźwiedzie w Krynic

Załoga Natusa nie pozostała w środowy wieczór w porcie.
Podobnie, jak wszystkie inne załogi udała się do trogirskiej restauracji Kapasanta, przy głównym deptaku, obok baszty, z której robiono przed chwilą reprezentacyjne zdjęcia wchodzących szykiem torowym do portu mocno oflagowanych jachtów.

Zdjęcia Piątych Regat będą potem w Żaglach i we wszystkich innych tytułach należących do wydawnictwa Murator.
Z Kapasanty nie widać było Natusa, tylko te wypolerowane Abramowicze.

Abramowicze nie przejmują się żadnymi przelicznikami regatowymi, bo rzadko pływają.
Prawdopodobnie Abramowicze i płaceniem podatków specjalnie się nie przejmują, od płacenia podatków jest przecież klasa średnia.


Koncerty Klejnotów Kapitana są zawsze kulminacyjnymi momentami regat. Zaczynają się wieczorem i kończą poźną nocą.
Na scenie panuje perfekcja, a przed sceną żywioł i radość. Każdy drze się tak głośno, jak może, że chce do tej Australii wreszcie pojechać, że nie pomoże żona młoda, bo taki jest męski rejs i żeby, broń Boże, nie sprzedawać swych marzeń, bo wszystko jeszcze może się wydarzyć.


Nawet zwycięstwo w Piątych Regatach, choć to nie jest takie proste.

31 32
Klejnoty w ofiarowanych przez Mikołaje kapeluszach

Fetyszyści szukają na scenie jekiegoś zgubionego złotego włosa naszych muzycznych gwiazd, albo znacznie krótszego, siwego włosa naszego komandora.
I całują pokątnie swoje szantowe śpiewniki.

33 34
Niebiański głos Klejnotów należał do
naszej złotowłosej anielicy
Śpiewnik jachtowy należał do nas wszystkich

W Trogirze odbył się, jak się miało później okazać, najpiękniejszy wieczór Piątych Regat.
Ale po czym ocenia się sukces szantowego koncertu?
W środku gęstego tłumu polskich żeglarzy widzieliśmy Ivo, w służbowej białej koszuli i czarnych spodniach. Ivo darł, się, jak wszyscy inni 'Ludzie, nie sprzedawajcie swych marzeń...' Mimo, że pewnie nie rozumiał, co śpiewa. Jamnicę i Ożujsko podawali na stoliki, w systemie "podaj cegłę" restauracyjni goście.
Nie było nagród, nie było toastów, nie było mów.
Był duch zaczarowanej nocy, pulsującej muzyką i ciepłą trogirską ciemnością.
W takiej atmosferze rodzą się Wielkie Idee.

Ale często rodzi się tylko Wielki Kac.

35 36
Właśnie rodzą się Wielkie Idee Czy rodzą się Szóste Regaty

W Trogirze zaczynał się w czwartek ostatni dzień wyścigów.
Miano rozegrać Wyścig Czwarty, a być może nawet i Wyścig Piąty, jak wiatr da.


Przed startem do Wyścigu Czwartego, który był dla Natusa Wyścigiem Przedostatniej Szansy odbyła się kolejna odprawa, na której omówiono taktykę.
Jednogłośnie został ustalony chytry plan, z dwoma wariantami, zależnie od sytuacji:

  • wariant A: nie oglądać się na innych i zwyciężyć i...
  • wariant B: zająć strategicznie dobrą pozycję przed następnym wyścigiem, Wyścigiem Ostatniej Szansy.

Po tych konkretnych postanowieniach załoga Natusa z entuzjamem zabrała się do odprawiania magii, niezbędnej do odniesienia sukcesu, w wariancie A, albo B.
Szczegóły, ze zrozumiałych względów nie będą tutaj bliżej opisywane.

Linii startu do Wyścigu Czwartego nie udawało się sędziom przez dłuższy czas ustawić, wiatr ciągle zmieniał kierunek, albo go w ogóle nie było.
Ale w końcu rozszczekało się odliczaniem radio, jachty wyłączyły silniki i zaczęły się zajmować tymi wszystkimi gorączkowymi manewrami, które są do rasowego regatowego startu potrzebne, tak, żeby nie być za daleko od linii startu i nie za blisko, żeby płynąć do startu nie za wolno i nie za szybko i żeby być koniecznie na prawym halsie i tym sposobem blokować konkurentów, krzycząc do tych, którzy usiłują zasad regatowych nie pamiętać 'Prawy! Prawy! Odpadaj baranie!'.

W tłoku przed startem mimo wszystko rzadko dochodzi do kolizji, co jest dziwne, bo chaos jest dużo większy, niż na polskich drogach w piątek po południu kiedy gra Ruch z Wisłą, a na głównej drodze do stadionu odpoczywają roboty drogowe.

37 38
Tą łódką boja jeździła tu i tam, dopóki wiatr
się nie zdecydował skąd chce wiać
Linia startu: wszyscy chcą przechytrzyć wszystkich.
Ale pamiętajmy: chytry dwa razy traci

Do mety, ustawionej obok wejścia do trogirskiego kanału było niedaleko, sędziowie wyraźnie nie chcieli ryzykować, że wiatr znowu zdechnie, bo wyniki trzeba by było wtedy losować.
Natus bardzo się starał płynąć szybko, wykonywał perfekcyjne zwroty i wydawało mu się, że będzie jednym z pierwszych. Po dopłynięciu do linii mety zobaczył jednak wiele innych regatowych masztów, które dotarły tam przed nim.
Załoga Natusa nie była jednak niezadowolona. Chytry plan wykonano, wariant B, bo Natus był osiemnasty.
Zgodnie z planem Natus znalazł się więc w znakomitej pozycji do ataku w ostatnim wyścigu.
A wyścig wygrała ponownie Salsa, zwinna i chyża Salsa.

Długo wydawało się, że Wyścig Piąty w ogóle się nie odbędzie. Po południu, jak to w Chorwacji często bywa, wiatr siadł zupełnie.
W takiej sytuacji żeglarze sięgają po inne metody.

Czary zaczęły się od odczynania na jachcie Didi.
Żeglujące na tym jachcie Mikołaje z firmy FDPL przystąpiły do rytuałów mających sprowadzić wiatr.

Nie wiadomo, ile zwierząt ofiarnych załoga Didi pod pokładem poświęciła, nie wiadomo, ile dziewic strącono z rufy do chorwackiej morskiej głębi.
Świadkowie postrzegli tylko dzikie harce i dzikie okrzyki na pokładzie, co znając dobre serca naszych Mikołajów zinterpretowali nie jako skutki nadużycia alkoholu, lecz jako znacznie bardziej romantyczne poświęcanie się dla ogółu.

Ale prawdopodobnie było to tylko udawanie, teatralna gra.
Ważne interesy załatwia się inaczej.

Mikołaje z FDPL mają dobre fińskie kontakty i znają na pamięć pewien tajny numer w Finlandii: 020 4523 120.
To numer do Szefa Szefów, Mikołaja wszystkich Mikołajów, który, jak wiadomo, mieszka w Rovaniemi, na zimnym Kole Polarnym, w przyczepie campingowej, którą ciągną sanie.
I wiatr można pod tym numerem załatwić.
Zaczęło wtedy zaraz trochę wiać, a sędziowie zaczęli się zastanawiać.

39 40
Nasze Mikołaje miały dojście do samego Szefa

Na pokładzie Natusa odbyła się wtedy gorączkowa narada.
'Tego wiatru jest jeszcze za mało, oni znowu ten wyścig odwołają. Ale przecież możemy pogadać z Neptunem, wiemy, co on lubi. On załatwi ten wiatr, gdzie trzeba' przekonywał zastępca zastępcy skippera.
'Ale zastanówcie się' zaprotestowała jedna z natusowych żeglarek 'Teraz, po czterech wyścigach mamy w generalce niezłą pozycję, czternastą. Jak odbędzie się jeszcze jeden wyścig, pewnie znowu spadniemy. Więc może lepiej, żeby wiatru nie było?’
'Co za defetyzm' zakrzyczała żeglarkę z oburzeniem reszta załogi Natusa 'Przecież damy radę, będziemy pierwsi. Bierzemy się do czarów!'
Załoga Natusa wiedziała, co Neptun lubi.
Skipper, odmawiając tajne zaklęcia, wlał Neptunowi prosto w usta, bez szklanki, całą butelkę najprzedniejszej whisky, ostatnią, wygrzebaną z zapomnianego miejsca w bakiście.
W zapasie została Natusowi już tylko trawarica i czerwone wino.
Cała załoga asystowała, a niektórzy mieli ze wzruszenia łzy w oczach.

41 42
Zwyciężymy! Zwyciężymy

Wiatr powiał teraz naprawdę i wkrótce rozpoczęło się odliczanie.
Wyścig piąty to było znowu okrążanie bojek.
Tym razem nikt nie kopnął Natusa, zwroty Natus wykonywał wzorowo i bardzo spieszył się do mety.

Wystarczyło to na dobre czternaste miejsce.
To dobre czternaste miejsce zepchnęło Natusa w klasyfikacji generalnej na miejsce piętnaste, które, jak już wiemy, jest znacznie lepsze od miejsca szesnastego.
Wyścig Piąty wygrała Evea z załogą Drew-Holz/Invado, firmy zajmującej się głównie produkcją drzwi, najchętniej drewnianych.

Po pełnym emocji zakończeniu regat w czwartkowy wieczór w Rogoźnicy nastąpił w piątek dzień odpoczynku,
W tym dniu nie panowała na pokładzie Natusa regatowa dyscyplina, wolno było pływać, nurkować, skakać do wody, opalać się, nie robić nic, albo przyjmować gości.

Gości przyjmowano nie chlebem i solą, lecz piwem, które się po śląsku nazywało Anker, a po polsku Kotwica.
Albo niegazowaną wodą dla zwierza, z osobistych zapasów skippera.

43 44
Gości akceptowano nawet w strojach nieformalnych, bo wiadomo, że krawatach niewygodnie się pływa

Po trudach wypoczynku, późnym piątkowym popołudniem, załoga Natusa dotarła do keji w macierzystym porcie, w marinie Kremik.
Rufa Natusa znowu została przywiązana do pomostu dwiema cumami, a jedną założono Natusowi na dziobie, jako spring.

I padła ostatnia komenda 'Tak stoimy!'

45 46
Natus wraca do domu... ...do przytulnej keji w marinie Kremik

Zaraz po przywiązaniu zaczęto biednego Natusa obdzierać ze skóry, zdejmować bannery i opuszczać bandery.
Natus popatrzył się ponuro na swoich, najczęściej już obdartych ze skóry kumpli i na równie ponurą siostrę, Nedę.
Dla nich wszystkich Wielka Przygoda właśnie się skończyła.

Nadszedł nieuchronny koniec regat.

Niektóre załogi wyruszyły w drogę już w piątek, a reszta w sobotę.
Nie było w tym roku hucznych pożegnań, kwiecistych przemówień i łez rozstania.
Uczestnicy regat byli podobnie jak jachty, ponurzy, myśleli o długiej jeździe samochodem do domu, do dalekiej Polski i do wszystkich mniejszych, czy większych problemów, z którymi się na co dzień borykamy.

Czas wracać do domu, czas cieszyć się na następne regaty. Już szóste.

Z dziennika pokładowego Natusa przepisał: Klaudiusz Kobiela, w październiku 2012

 
Prawdziwa Przygoda by Marek and Jacek
Design by : Place your Website.