Dziennika pokładowego część druga...

Klaudiusz Kobiela

Sobota, 17.01.2009

Zlot gwiaździsty w Paryżu: do Orly przylatuje ze wschodu Mariusz, z północy Waldek, a my z Jolą z południa.
Spotykamy się, po kilku nerwowych SMSach przed terminalem quatre, skąd odlatujemy na Martynikę, ale dopiero za trzy godziny. Przed bramą, gdzie wpuszczają na rentgena tłok; chyba pół Paryża leci dzisiaj na Karaiby. Trudno się dziwić, tutaj zimno, mokro i trochę ponuro, a na Karaibach raj (tak mówią wszyscy, zwłaszcza ci, którzy tam jeszcze nigdy nie byli, tak jak my), a szczególnie raj dla żeglarzy (tak mówi Andrzej, który tam już był i nas do tej eskapady namówił).

Klaudiusz Kobiela

 Niedziela, 18.01.2009

Rozpoczyna się odbiór jachtu. Przychodzi pani z agencji Sparkling Charter i wręcza nam dwie listy inwentarzowe: jedną pokładową i jedną kambuzową. Jola liczy łyżki i prześcieradła, a Mariusz z Waldkiem sprawdzają, czy mamy silnik i maszt na pokładzie.
Inwentarz trwa trochę długo, my staramy się być bardzo dokładni, we własnym zresztą interesie. Co chwila pojawiają się różni lekko zdenerwowani oficjele Sparkling, zapewniajc nas, że oczywiście nie musimy się spieszyć, just take your time, no worries. 


Klaudiusz Kobiela

Poniedziałek, 19.01.2009

Wcześnie rano robimy odbiór techniczny jachtu. Wszystko jest jasne i działa.
Ponton dalej traci powietrze. Nasz fachowiec zaczyna się poważnie zastanawiać nad konsekwencjami pływania pontonem bez powietrza. Postanawia powietrze po prostu dopompować i przynosi w tym celu nową pompkę; nasza miała wentyl urwany. ‘No a potem zobaczymy’ mówi.
My gramy na zwłokę i postanawiamy domagać się trapu. Bo wejść na pokład naszego Marcello nie sposób: trzeba skakać. Najpierw trzeba dokładnie obliczyć rozbieg, tak żeby odbić się z właściwej nogi. No i sprężyć psychicznie, tak żeby w powodzenie skoku wierzyć. Inaczej ląduje się w wodzie.

Klaudiusz Kobiela

Środa, 21.01.2009

Castries to poważna sprawa: to największe miasto i stolica wyspy (i państwa) St. Lucia. Miasto zostało założone przez Francuzów w 1650 roku i nazwane później Castries ku czci francuskiego markiza de Castries. Markiz de Castries zasłużył się dla wyspy St. Lucia głównie tym, że stał na czele korpusu ekspedycyjnego w 1756 roku, który miał za zadanie na wyspie zaprowadzić wreszcie porządek. Metody porządkowe markiza tak się widocznie mieszkańcom (a szczególnie kolonistom francuskim) podobały, że postanowiono stolicę wyspy o dotychczasowej raczej technicznej nazwie Carenage imieniem markiza ochrzcić.

Klaudiusz Kobiela

Czwartek, 22.01.2009

Wcześnie rano przyjeżdża łodzią Sylwester. Zapraszamy go na pokład i częstujemy kawą (jak na pewno postąpiłby Peter w naszej sytuacji). Śniadania Sylwester jeść nie chce, on jada tylko raz dziennie i w ogóle niewiele. No i ma efekty, wysportowane ciało, ani grama tłuszczu, widzę, jak go Jola z podziwem ogląda. Oczywiście od razu znajduje gdzieś jakąś ranę na ramieniu Sylwestra i pędzi pod pokład po apteczkę. Ale Sylwester opatrywać się nie daje; jest na to zbyt dumny.

Klaudiusz Kobiela

Piątek, 23.01.2009

Musimy te pirackie rekwizyty jeszcze w świetle dziennym zobaczyć. Wyprawa na plażę pontonem udaje się znakomicie, mamy już wprawę we wciąganiu się po linie do palmy. Na brzegu dosłownie znikąd wyłania się znowu Custer, którego przekupujemy, żeby pilnował naszego cennego pontonu. Wprawdzie przywiązaliśmy go stalową linką z kłódką do porzuconych na plaży starych drzwi, ale nigdy nic nie wiadomo. Zwłaszcza na St. Vincent nie.

Klaudiusz Kobiela

Sobota, 24.01.2009


Po, jak zwykle sutym śniadaniu (w myśl hasła trzeba zjadać stare zapasy, nikt tego nie będzie z powrotem do Europy woził) ćwiczymy na pokładzie księżniczki. Naturalnie tylko młodsza załoga: Jola i ja.

Klaudiusz Kobiela

Niedziela, 25.01.2009


Mustique to dla nas punkt zwrotny rejsu. Dalej płynąć już nie możemy, bo nie zdążymy na czas z powrotem do douce France, do słodkiej Martyniki, do Eda z cierpliwymi kasjerkami i do Agatki zawsze z dobrą radą dla żeglarzy zagubionych w cywilizowanym świecie.
A przede wszystkim do Sparkling Charter, którzy Marcella oczekują w piątek po południu. Najpóźniej o siedemnastej.

 
Prawdziwa Przygoda by Marek and Jacek
Design by : Place your Website.