W czasie naszych dotychczasowych rejsów okazało się, że nawet, jeśli nie zrobiono na początku podziału obowiązków, to w pierwszych dniach, całkowicie spontanicznie, wynikając z sytuacji na pokładzie, wykrystalizowywały się i tak pewne funkcje.

Postaram się je więc „skatalogizować” i opisać zakres ich obowiązków. Proszę jednak tego podziału nie brać zbyt sztywno, niektóre można łączyć z sobą, niektóre mogą być traktowane z przymróżeniem oka, jednakże istnieje kilka „żelaznych” pozycji w tym katalogu.

Skipper (czyli kapitan)

Tutaj „niema nic do śmiacia” – ten człowiek odpowiada w sumie za wszystko. Począwszy od złego humoru załogi, a skończywszy na jej bezpieczeństwie (lub odwrotnie).
Z tego też powodu istnieją tylko dwa przepisy, określające stosunek załogi do skippera:

§ 1:    Skipper ma zawsze rację.
§ 2:    Jeśli skipper nie ma racji, to mocy nabiera § 1.


Nic dodać, nic ująć. I piszę to jak najbardziej poważnie.

Pierwszym po kapitanie jest jego oficer, czyli:

Pierwszy (często co-skipperem zwany)

To „prawa ręka” kapitana.
Odpowiedzialny jest za wszystkie elementy życia na pokładzie i kontroluje wykonywanie poleceń zarówno kapitana, jak i swoich.
Wspólnie z kapitanem i nawigatorem decyduje o całym przebiegu rejsu.
Wspomaga skippera w przejęciu i oddaniu jachtu, w załatwianiu formalności portowych, w organizowaniu pracy załogi pokładowej,
Nadzoruje załadunek statku, czyli bunkrowanie prowiantu i rzeczy osobistych oraz organizację zaopatrzenia w portach.
Dba o bezpieczeństwo statku i jego załogi.
Podlega tylko skipperowi.

Następnym na drabince jest:

Nawigator

To „oko” kapitana.
Jest doradcą kapitana w sprawach dotyczących wyboru kursu.
Odpowiedzialny jest za wyznaczanie trasy rejsu, kontrolowanie aktualnej pozycji, oblicznie zużycia paliwa, prowadzenie dziennika pokładowego.
Nawigator zawsze wie, gdzie jesteśmy, i jak długo będziemy jeszcze płynąć.
Jego praca rozpoczyna się już przed rejsem, bo wspólnie z kapitanem planują możliwe warianty przebiegu.
Nawigator powinien orientować się w przepisach kraju, w którym żeglujemy, jak również już przed rejsem powinien zapoznać się z mapą i locją.
W czasie żeglugi, pod warunkiem, że nie ma innych obowiązków nawigacyjnych, bierze udział w pracy na pokładzie.
W czasie wejścia i wyjścia z portów jest „wszystkowiedzącym” doradcą skippera w dziedzinie nawigacji i znajomości akwenu.
Nawigator jest, po konsultacji ze skipperem i pierwszym, odpowiedzialny jest za wybór kotwicowiska. Musi przy tym wziąć pod uwagę głębokość wody, rodzaj podłoża, siłę i kierunek wiatru, stan morza i lokalne przepisy.
Do jego obowiązków należy również rysowanie kursu na mapie, który dopiero po podpisaniu przez skippera dziennego wpisu do dziennika pokładowego (logboocku) może być „wygumowany” z mapy.
Sprawa z dziennikiem jest też warta wyjaśnienia w tym miejscu.
Prawodastwo morskie określa jasno, że KAŻDY statek na morzu musi prowadzić dziennik. Jest to, w sprawach spornych, jedyny sposób na udowodnienie w sądzie swoich racji.
Statki charterowe nie stanowią niestety wyjątku.
Pociąga to wprawdzie za sobą obowiązek ciągłych wpisów (wg. prawa: przynajmniej raz na godzinę i przy każdej zmianie kursu – nie mylić ze zmianą halsu), z drugiej strony jednak stanowi wspaniałe „wspomaganie” pamięci już po rejsie. Nie dalej, jak kilka dni temu sięgnąłem do starych logbooków, by zlokalizować jedno z niezliczonych zdjęć znajdujących się w galerii. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że już kilka dni po rejsie, bez dziennika, nie będziecie w stanie wymienić w prawidłowej kolejności portów, do których zawijaliście ;)
Nawigator nie musi wykonywać tych wszystkich, wyżej opisanych czynności samemu. Musi je jednak nadzorować.

Na rejsie wakacyjnym, funkcja nawigatora może być przejęta przez skippera, pierwszego lub bosmana.

Zawsze jednak wspomaga go „wicherek” lub „chmurka” – czyli:

Meteorolog

 

 

Do jego / jej zadań należy poznanie jeszcze przed rejsem lokalnego klimatu i warunków pogodowych i zapoznanie się z częstotliwościami radiowymi, na których podawana jest prognoza pogody.
W czasie rejsu śledzi prognozy radiowe, organizuje biuletyny pogodowe w portach, analizuje je i wspomaga nawigatora w wyborze trasy.
Odpowiedzialny jest za wpisy meteorologiczne w dzienniku rejsu.
W ramach umiejętności, możliwości i wiedzy korzysta w tym celu również z pokładowych możliwości technicznych, takich jak NAVTEX, SMS, internet, radio.

Funkcję tą można bez problemów „podciągnąć” pod obowiązki wcześniej wymienionych.

Bosman

Na pokładzie od rana
ciągle słychać bosmana..."


.... bo na tym polegają jego „job”. Jest odpowiedzialny przede wszystkim za to, żeby wszystko na pokładzie działało. Zarówno osprzęt, jak i załoga.
Bosman jest tym, który pilnuje klarowania statku, sprawdza stan olinowania, żagli i wszystkich innych elementów związanych z żeglugą. W razie konieczności kieruje i koordynuje wykonaniem koniecznych napraw.
To on sprawdza, czy wszystkie luki są zamknięte przed wyjściem w morze, to on, w porozumieniu ze skipperem lub pierwszym, rozdziela załodze zadania w czasie manewrów, pilnuje, żeby bosak, obijacze i cumy były w gotowości, a susząca się bielizna zniknęła pod pokładem. W czasie kotwicowania obsługuje kotwicę.
Bosman powinien umieć „motywowować” załogę. W każdy sposób.
Pamiętaj, że jeśli po ostatnim pifku przemienisz się z doktora Dżekyla w mistera Hajda ;) to bosman złapie Cię za hajdawary i ...zrobi z Ciebie Czaplińskiego.


„A bosman tylko zapiął płaszcz i zaklął: ech, do czorta,
nie daję łajbie żadnych szans – dziesięć w skali Beauforta”


...i wyszedł na dziób zwinąć porwany przez wiatr i fale żagiel. Bo to też należy do jego zadań.

Bosman jest „drugą ręką” skippera i... naprawia jego błędy  ;)

Odpowiednikiem bosmana pod pokładem jest:

Główny machanik

Bez niego silnik by się zatarł, akumulatory by się wyczerpały, nie było by ciepłej wody na pokładzie, a toalety ciągle by się zapychały. Tylko dzięki jego uwadze i przezorności będziemy mieli zapewnione wszystkie wygody pod pokładem. A jeśli nie uda mu się zapobiec awarii, to... będzie umiał ją naprawić. Nawet, jeśli w tym celu będzie musiał stać po kostki w gównach... (na pocieszenie: po takiej akcji, „maszynista”, w wyrazie wdzięczności reszty załogi, pije za darmo do końca rejsu ;) ).
Główny machanik jest „władcą kabla i węża”... oczywiście myślę tu o kablu elektrycznym, podłączanym na lądzie i o wężu do tankowania wody do zbiorników...
Przed każdym wyjściem sprawdza poziom oleju w silniku, zamyka zawory denne instalacji sanitarnych, włącza i kontroluje działanie elektronicznych wskaźników nawigacyjnych, pilnuje kluczyka do stacyjki. Odpowiedzialny jest również za paliwo – i to zarówno do „trzech silników”*), jak i do „purkawki” przy bączku.

*) Fakt autentyczny: jedna z załogantek kiedyś „poszła w zaparte” w dyskusji twierdząc, że na statku są trzy silniki: jeden w lewej tylnej kajucie, drugi w prawej tylnej, a trzeci pod zejścówką...
Dla niewtajemniczonych: silnik jest jeden, znajduje się pod kokpitem i jest dostępny z każdego z w.w. miejsc...
;)

Człowiek na statku nie żyje tylko przygodą i wiatrem. Czasem (a nawet często) musi coś przekąsić i czegoś się napić (lub odwrotnie).

Z tym są związane trzy następne funkcje.

Ten, kto chodzi z notesem, ołówkiem za uchem i trzymając się za kabzę, to:

Płatnik

Oczywiście, napisałem to żartobliwie, ale faktem jest, że to on odpowiada za kasę pokładową.
Jego praca rozpoczyna się już przed rejsem, bo zwykle płatnik zbiera pieniądze na cały rejs. Zarówno na charter jachtu, jak również na kaucję. To on przelewa odopowiednie sumy na konto armatora, by umożliwić nam wszystkim wakacje.
Już na pokładzie zakłada kasę pokładową, zbierając przeważnie po 20 Euro od każdego z członków załogi (to na początek).
Płatnik jest odpowiedzialny za płacenie w portach, tawernach, u dostarczycieli wody i prądu.
Po rejsie rozlicza całą wyprawę.
Ze względu na swoją funkcję powinien być człowiekiem sumiennym, dokładnym, skrupulatnym i budzącym zaufanie.
Z drugiej strony, powinien umieć wywrzeć nacisk, czy to na załogantach, czy też na przeróznych „wierzycielach” w portach, tawernach i przy innych okazjach transakcji finansowych.

Współpracuje ściśle z:

Cookiem (czyli naczelnym kucharzem)

Proszę nie myśleć, że cook gotuje przez cały rejs... Oooo nieeee...
Ta funkcja odpowiada raczej funkcji ochmistrza, czyli tego, który „zaopatruje” w wiktuały. To jest właśnie jego zadanie: kontrola zapasów żywności na statku i ich ewentualne uzupełnianie. Aby jednak jakość zakupionego prowiantu była „odpowiednia”, dobrze jest do tej funkcji wyznaczyć kogoś, kto umie trochę więcej ugotować niż ryż, ziemniaki i makaron.

Ostatnią z funkcji zaopatrzeniowej jest:

Podczaszy

Ten to ma ciężkie życie. Nie dosyć, że jeszcze przed rejsem musi oszacować zapotrzebowanie załogi, nie dosyć, że w czasie rejsu musi dbać o odpowiednią ilość zapasów, to jeszcze musi umieć – w sytuacjach „dramatycznych” – zamknąć posiadane zapasy „na klucz”. (dlatego też: dobrze jest zabierać przynajmniej jedną kłódkę na rejs).
W dodatku, jeśli zabraknie „paliwa” na środku morza w czasie flauty, może być pewien, że załoga „rozsierdzi się co nieco” na niego.
Z drugiej strony jednak, nic nie daje więcej satysfakcji podczaszemu, niż wdzięczność w oczach załogi podczas wydawania „tajnych” zapasów.

Podczaszy bunkruje swoje napoje uwzględniając:
-  zabezpieczenie przed uszkodzeniem na morzu,
-  możliwość łatwego dostępu w każdej sytuacje,
-  możliwość utrudnienia dostępu w sytuacjach krytycznych.

Pomocą dla podczaszego może być poniższa lista tradycyjnych „rundek” na jachcie:

- wyjściowe:
„Rundka” wydawana po minięciu główek portu lub po postawieniu żagli. (w żadnym wypadku w czasie lub bezpośredniu po odbiciu od keji!).
Jest to przeważnie pierwsza „czynność urzędowa” podczaszego. (Nie wolno o niej zapomnieć! Zapomnienie może kosztować „stołek”!)
W czasie tej ceremonii, skipper „zaklina” Neptuna, podnosząc toast za „spokojne morze, dobre wiatry i stopę wody pod kilem”. Neptun otrzymuje zawsze pierwszy łyk.

- kotwiczne:
„Rundka” wydawana po pomyśnym zakotwiczeniu.

- wejściowe:
„Rundka” wydawana PO zacumowaniu w porcie i sklarowaniu statku, ale PRZED rozejściem się załogi po porcie.
Ważne jest, żeby nie przygotowywać tego toast przed zakończeniem WSZYSTKICH prac na pokładzie.
Przy tej okazji kapitan komentuje zwykle ostatni etap rejsu i w kilku słowach opowiada o porcie.

- na rozchmurzenie:
„Rundka” wydawana przy każdym rozchmurzeniu się nieba.

- Five-o-clock-tea:
Nie koniecznie musi być to herbatka...

- manewrowy:
Po każdym udanym zwrocie, lub innym manewrze (człowiek za burtą, refowanie itp.)

- Sundowner:
“Rundka” wydawana w momencie, gdy słońce dotyka horyzontu.

- Sunrise:
„Rundka” wydawana w czasie żeglugi nocnej, po wschodzie słońca.

- Strzemienny:
Ostatni łyczek przed położeniem się do koji, lub przed pożegnaniem.

Ostatnią z ważnych funkcji na statku, jest pozycja:

Shantyman (szantymen)

Tradycja tej funkcji sięga XVIII wieku. Była wtedy wykorzystywana w czasie monotonnych lub rytmicznych prac na żaglowcach. Shantyman, a capella lub z towarzyszeniem prostych instumentów, nadawał rytm pracy, śpiewając krótki tekst, powtarzany zwyklę przez resztę załogi.

Szantymen w dzisiejszych czasach odpowiedzialny jest za muzykę na pokładzie. Oczywiście w rozsądnych ilościach i o odpowiednim nasileniu. Preferowanym rodzajem muzyki na jachtach polskich są oczywiście... szanty. Nie wyklucza to jednakże również innego rodzaju muzyki. Podstawą jest akceptacja całej załogi i pewność, że nie przeszkadzamy innym załogom.

 
Prawdziwa Przygoda by Marek and Jacek
Design by : Place your Website.